Samolubny gen

Temat pomagania innym wzbudza ostatnio dużo emocji. Z jednej strony rozwija się wolontariat, z drugiej – powszechna jest postawa, że „nie opłaca się poświęcać”. Co zyskujemy, a co tracimy, działając w imię czyjegoś dobra?

Tekst: Elżbieta Bogusławska-Przybysz

Wyjaśnienie, dlaczego jednym osobom pomagamy, a innym nie, wcale nie jest proste, nawet dla psychologów. Dopiero kiedy w ostatnim czasie (poczynając od drugiej połowy XX w.) włączyli się w te rozważania socjobiolodzy i psychologowie ewolucyjni, dużo zagadek udało się wyjaśnić. Wiadomo, że chętniej pomagamy osobom spokrewnionym niż obcym. Naukowcy tłumaczą to tym, że podświadomie zależy nam, aby przetrwało jak najwięcej z puli naszych genów. A druga główna zasada mówi, iż zawsze tak naprawdę liczymy na odwzajemnienie naszego ofiarnego zachowania – czyli jeśli ja sąsiadowi pomogę przenieść meble, to spodziewam się, że on w przyszłości też coś dla mnie zrobi. Im częstszy jest nasz kontakt z jakąś osobą, tym większa chęć pomocy, m.in. z tego powodu bardziej możemy liczyć na innych w mniejszych miejscowościach niż w dużym mieście, gdzie ludzie są anonimowi.

Zależnie od sytuacji i od płci

Każda płeć pomaga inaczej. Mężczyźni są bardziej skłonni do jednorazowych zrywów i rycerskich czynów. To oni zwykle rzucają się na ratunek, np. do lodowatej wody czy płonącego domu. Kobiety nastawione są bardziej na długofalowe wsparcie emocjonalne, wysłuchają, pocieszą, przez pewien czas kimś się zaopiekują.
Zauważono też inną prawidłowość: ludzie mniej sobie pomagają w czasie pokoju i dobrobytu. W obliczu wojen i klęsk żywiołowych zdobywają się na ofiarność, o jaką często by siebie nie podejrzewali. Chronią w ten sposób grupy, do której przynależą. Łączy ich wspólny język, wiara, poglądy, a solidarne pomaganie sobie nawzajem umacnia taką społeczność.

Zwierzęta dają przykład

Przywykło się mówić, że altruizm jest cechą ludzką. Ale okazuje się, że także wiele zwierząt pomaga sobie nawzajem, i to również wtedy, kiedy nie są spokrewnione. Obserwacje ich zachowań dużo mówią o nas. Kiedyś przeprowadzono doświadczenie wśród makaków. Karmiono tylko te, które były zdolne pociągnąć za sznur wywołujący wstrząs elektryczny u drugiej małpy. Zwierzęta szybko zorientowały się, że ich jedzenie łączy się z cierpieniem innych i aż 87% z nich wolało się głodzić, niż zadać ból. Pozostałym jednak ciągnięcie za sznurek wcale nie przeszkadzało i najadały się do syta, narażając na przykre doznania swoich towarzyszy. Trudno określić, czy te proporcje podobnie wyglądałyby u ludzi, ale wiadomo, że łatwiej pomagają osoby bardziej empatyczne.

Ani my, ani zwierzęta nie lubimy być oszukiwani, ani manipulowani. To mocno blokuje naszą ofiarność. Ciekawe wnioski dały niezależne obserwacje kapucynek i szympansów. Jedne i drugie musiały wykonywać jakieś prace, za które część była wynagradzana ogórkami, a część winogronami. Okazało się, że te, które dostawały ogórki i zorientowały się, że inne są karmione lepiej, zdecydowanie odmawiały wykonywania poleceń. Podobne poczucie sprawiedliwości zaobserwowano u szczurów, wśród których jest dużo altruistów. Potrafią uwolnić współtowarzyszy z pułapki, albo podać pokarm głodnemu. Kiedy jednak zorientują się, że inny szczur prawdopodobnie tylko symuluje głód (bo wygląda na dobrze odżywionego, nie jest wychudzony), nie decydują się na taki gest.

Pułapki poświęcania się dla innych

W altruizmie ważny jest więc zdrowy rozsądek. Trzeba czasem zrobić bilans zysków i strat. Psychologowie zwracają uwagę, że nadmierne pomaganie innym może być niszczące, jeśli w żaden sposób nie zostanie nagrodzone. Stąd przykłady np. żon alkoholików ciągle poświęcających się dla mężów. Czasem zbytnia skłonność do pomagania wiąże się z niską samooceną – robimy wtedy wszystko, by – naszym zdaniem – zasłużyć sobie na akceptację drugiej osoby. Nadmierni altruiści mają też skłonność do pracoholizmu i bywają wykorzystywani przez swoich szefów. Pozwalają nakładać na siebie obowiązki ponad miarę.

Ważne jest więc, by w pomaganiu chronić siebie. W Kalifornii przeprowadzono kiedyś ciekawe badanie wśród pielęgniarek w szpitalach. Okazało się, że te, które były najbardziej ofiarne wobec swoich pacjentów, szybciej doświadczały wyczerpania i wypalenia zawodowego niż te, które nie pracowały z takim poświęceniem. Jeśli jednak odrzucić skrajne przypadki, w których nie myślimy o sobie, a prawie wyłącznie o innych, altruizm może przynieść nam wiele korzyści.

altruizm 02

Coraz rozleglejsza wiedza

Duży wkład w wyjaśnienie tego zagadnienia włożyli ostatnio polscy naukowcy. W grudniu ubiegłego i na początku tego roku odbyły się ciekawe seminaria o biologicznych podstawach altruizmu, organizowane przez Polskie Towarzystwo Etologiczne i Instytut Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego PAN. Prowadzone w naszym kraju badania udowodniły, że pomagają sobie nawzajem nie tylko ssaki i ptaki, ale również dużo mnie złożone organizmy, np. niektóre gatunki mrówek. Potrafią one biec na ratunek uwięzionej koleżance! Wiadomo też, że te same osobniki, w jednych sytuacjach nastawione są przyjaźnie, a w innych potrafią być wrogie…

Prof. Ewa Godzińska, etolog, podkreśla rolę zmian chemicznych w mózgu zachodzących podczas takich zachowań. Od lat mówiło się, że pomaganie może sprawiać przyjemność. Uaktywnia się wtedy w nas układ nagrody, który powoduje wydzielanie tych samych substancji, co w czasie uprawiania seksu czy odurzenia narkotykami. I to pozytywna wiadomość. Natomiast, niestety, do podobnych procesów dochodzi, gdy zachowujemy się skrajnie egoistycznie. To tłumaczy, dlaczego w czasie wojny przyzwoici i czuli wobec bliskich żołnierze potrafią obudzić w sobie bestię i czerpać przyjemność z zabijania.

Każdy człowiek może zachowywać się różnie w określonych sytuacjach. Prof. Ewa Godzińska podkreśla, że zarówno ludzie, jak i zwierzęta, mają w mózgu dwa tryby, altruistyczny oraz egoistyczny, i mogą przełączać się między nimi. Czyli ten sam osobnik raz może być prospołeczny i empatyczny wobec otoczenia, a innym razem przejawiać działania niszczycielskie. Na szczęście, w porównaniu ze zwierzętami, ludzie mają świadomość tego, co robią i mogą kontrolować, w którym trybie działają.

Co zyskują altruiści?

Przede wszystkim – dobre samopoczucie. Z jednej strony związane ze wspomnianą chemią mózgu (wydzielana jest m.in. oksytocyna), ale z drugiej – z uwolnieniem od napięcia (dylemat: „pomóc czy nie?” często bywa stresujący). Jeśli zobaczymy, że nasza pomoc sprawiła komuś radość lub ułatwiła mu życie, mamy poczucie dumy, satysfakcji, czujemy się ważni, potrzebni, dowartościowani. Są i bardziej długofalowe skutki bycia altruistą. Liczne doświadczenia udowodniły, że regularne pomaganie innym wpływa na jakość i długość życia. Ważne są jednak pobudki, z jakich to robimy. Pismo „Health Psychology” opublikowało wyniki badań prowadzonych przez wiele lat wśród wolontariuszy. Okazało się, że ci, których motywem działania była chęć pomocy innym, żyją znacznie dłużej od tych, którzy nie angażowali się w wolontariat, albo robili to z myślą o własnej karierze czy satysfakcji.

Mówi się, że dobro powraca i jest w tym sporo prawdy, bo okazuje się, że chętniej pomagamy tym, o których wiemy, że też są usłużni wobec otoczenia. Poza tym altruiści są bardziej atrakcyjnymi partnerami w miłości. Nie bez powodu w bajkach rycerze starający się o rękę księżniczek udowadniali im, jak wiele potrafią zrobić na rzecz pokrzywdzonych. Życzliwość wobec otoczenia zjednuje nam sympatię innych, mamy więcej przyjaciół, rzadziej cierpimy na depresję. Jest jeszcze dodatkowy plus. Okazuje się, że natura nas wyposażyła w bardzo pożyteczny mechanizm. Ludzie, którzy pomagają innym ze szczerych pobudek, dużo łatwiej wychwytują u innych zdolności do oszustw i manipulacji. Jeśli więc sami pomagamy świadomie i z oddaniem, nie tak łatwo jest nas wykorzystać. Wiemy, gdzie ulokować swój altruizm.

Reklama
Bezpieczna Klinika